
Cukierku, Ty Łobuzie -recenzja!
Był sobie pewien Marcelek, który oczywiści miał rodziców, którzy to – RZECZ JASNA – zadecydowali w jego imieniu (choć za jego namową), że fajnie by było, gdyby ich rodzina powiększyła się o jeszcze jednego członka. Miał być nim kot! To też czym prędzej wyruszyli na jego poszukiwanie.
Trafili na niego u pewnej gospodyni i choć ona sama zapewniała, że Cukierek to najgorszy z możliwych wyborów (cóż.. była do niego mocno przywiązana) to Marcel nie chciał innego kota. Zakochał się w cukierku od pierwszego wejrzenia!
Tym oto sposobem nasz kociak powędrował do nowego domu i już od pierwszego dnia były z nim problemy, ale wszystko to wynikało z jego strachu, ze zmian, z braku poczucia bezpieczeństwa. I Marcel i Cukierek i rodzice chłopca przeżyli z nim sporo! Jednak wszyscy pokochali go ogromną miłością i praktycznie od pierwszego dnia nie wyobrażali sobie już życia bez niego.
Cukierek to mały psotnik!
Taka już jego natura. Lubi też – jak na kota przystało – chodzić własnymi drogami, ale trzeba przyznać, że zawsze chętnie wraca do ukochanej rodziny. Choć emocji z nim mają nie mało. Najbardziej chyba za każdym razem dostaje się tatusiowi, który mimo wszystko i tak przepada za cukierkiem.
Lekturą jest tylko pierwsza część książki – a szkoda. Ta zabawna propozycja spodoba się nie tylko dzieciom, ale i rodzicom i gwarantujemy, że po jej przeczytaniu zapragniecie uzupełnić kolekcję o resztę książek.